Jak żyć?
Marna moja dola. Trzy dni wolnego, dziesięć godzin w podróży, i kilkanaście godzin z Najpiękniejszą Kobietą Świata, głównie w nocy. Potem długo jeszcze zdaje mi się, że jest blisko mnie. Ale tak naprawdę to ciężko, gdy jedno na południu, a drugie w stolicy.
Ważne, by wykorzystać czas, którym wspólnie dysponujemy. Wczoraj, moim małym ostrzem, ku uciesze Najpiękniejszej Kobiety Świata, wydzierałem z olbrzymiej dyni wszystkie jej najlepsze kąski, by w pełni stanowiły o smaku dzisiejszej zupy.
Ona zajęła się resztą, a dla mnie pozostało jeszcze miksowanie. Zresztą podział ról jest mniej istotny. W gruncie rzeczy, największą zabawę sprawia wspólne dzielenie kuchni, przepychanki, szturchańce, nerwy i uśmiechy.
A na koniec ten moment wielkiej emocji, poruszenia, napięcia. Smaczne? Dowiemy się, gdy wróci z pracy.