Goście, goście
Fundamentalna zasada brzmi: chwalić żywiciela. Z pozoru proste, ale szybko okazuje się, że dość zobowiązujące. Jeden grymas, jeden nieznaczący gest, a dla gospodarzy znaczy więcej niż tysiąc słów. Trzeba, zatem z dużą ostrożnością.
Tym razem okazję stanowiły urodziny dwóch chłopaków mojego brata. Starszy kończył trzy latka, a młodszy zaledwie od roku stara się okiełznać ten świat. Bogactwo na stole było imponujące: różne sałatki, szpinak w cieście francuskim, kurczak i masa innych smakołyków. Oczy jadły, kiedy usta już nie mogły.
Wśród nich najważniejszy tort. Pyszne, nasączone ciasto czekoladowe z kremem w kształcie małpki. Należało z ostrożnością, bo chęci były spore, a kilogramów nie ubywa. Obwarowanie na zimę jest marnym wytłumaczeniem. Maksymalnie dwa nie największe kawałki i koniec. Najlepsze jest to, że smak pozostaje, a całe sprzątanie to tylko lekki wyrzut sumienia, który znika, gdy zatrzasną się drzwi.