Rozstania i powroty
Czasami wejście drugi raz do tej samej rzeki bardzo się opłaca i okazuję się dobrym wyborem. Każda kobieta i każdy mężczyzna miał taką możliwość, lecz nie każdy z niej korzysta.
Istnieją związki, które na zmianę rozpadają się i odbudowują. Dlaczego ciągle schodzimy się i rozchodzimy? Jednak z drugiej strony ile razy można wchodzić do tej samej rzeki? Czy ma sens powrót do siebie po rozstaniu kiedy podczas rozstania każde z partnerów miało już innych partnerów seksualnych lub/i było w związku z kimś innym? Czy jeśli było zdolne do bycia fizycznie i psychicznie z inną osobą to jest możliwe, że w głębi duszy nadal kocha poprzedniego partnera/partnerkę?
Taka zabawa w miłosne ciepło-zimno może być niebezpieczna dla relacji damsko-męskich. Przede wszystkim dlatego, że jest wyraźnym sygnałem, iż w związku dzieje się coś niedobrego. Spójrzmy tylko na parę aktorów Magdalenę Cielecką i Andrzeja Chyrę – ciągle schodzą się i rozchodzą. Trudno odgadnąć, ile razy byli już razem i ile się rozstawali. Wciąż coś ich do siebie przyciąga, ale jak dotąd nie udało im się stworzyć stabilnego, harmonijnego związku partnerskiego. Jesteś w podobnej sytuacji? Pora przyjrzeć się temu, co was łączy. I odpowiedzieć sobie na pytanie, co możecie z tym zrobić, a także dokąd to prowadzi. Rozstania i powroty w związku partnerskim mogą powodować pojawianie się wielu pytań i wątpliwości dotyczących sensu tego, co się wydarzyło, postawy, jaką przyjąć wobec tych wydarzeń czy własnej wartości. Nie żałuj niczego! Każde doświadczenie jest cenne, każdy związek z drugim człowiekiem czegoś ważnego ciebie uczy.
Zastanów się więc – czego nauczyła cię relacja z tym partnerem? Pomyśl o wszystkich popełnionych przez ciebie błędach i dostrzeżonych w sobie słabościach – jaka to dla ciebie nauka na przyszłość? Nad czym warto popracować? Już samo uświadomienie sobie obszarów, które warto w sobie rozwijać i życiowa mądrość, którą możesz wykorzystać w kolejnym, nowym związku z mężczyzną, to ważne plusy twoich doświadczeń. Ale dobrem są też wszystkie miłe chwile, które spędziłaś razem z partnerem – na pewno takie były! Masz okazję do uczenia się miłości bezwarunkowej. Do kochania kogoś bez oczekiwania niczego w zamian. Do kochania kogoś, pozostawiając mu wolność wyboru – czy ta osoba też Ciebie pokocha, czy zechce z Tobą dzielić życie – czy nie. Takie sytuacje zdarzają się w życiu. Miłość nie zawsze jest wzajemna, ale to jej wcale nie zubaża. Sam fakt kochania kogoś jest czymś, co jest niezwykle cenne, co Ciebie rozwija i wzbogaca, więc należy to docenić. Każda kobieta jest bowiem wartościowym człowiekiem. Jednak po pierwsze – gusta ludzkie są różne i twój partner może poszukiwać w kobiecie akurat czegoś, czego nie widzi w tobie. To absolutnie nie ujmuje twojej wartości – po prostu – on nie jest tym partnerem, który jest w stanie w pełni ciebie docenić. Dlatego lepiej, że odszedł. Po drugie – uczucie miłości nie jest związane ze zdroworozsądkową oceną – czy ktoś posiada wartościowe cechy czy nie. Potrafimy kochać ludzi z najgorszymi wadami. Miłość albo jest albo jej nie ma. Nie możemy jej w kimś na siłę rozniecić. Ten mężczyzna jej do ciebie nie poczuł – i choćbyś się bardzo starała, prawdopodobnie byś jej w nim nie wzbudziła. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że jeśli ktoś od ciebie odchodzi, a potem wraca, to już jest twój.
Nigdy nie posiądziemy żadnego człowieka na własność, nawet jeśli do nas wróci i zdecyduje się z nami być. Także w twoim przypadku to twierdzenie się nie sprawdziło. Wielokrotne rozstania i powroty w związkach miłosnych mogą mieć przeróżne powody. Nie zawsze kończą się pozostaniem przy sobie partnerów. Częściej zakończeniem jest ostateczne rozstanie. Dobrze jest wydobyć z tych doświadczeń wszelką mądrość – nie żałować popełnionych błędów, ale się z nich uczyć. Zawsze warto docenić rozwój, jaki się w nas dokonuje dzięki każdej relacji – także wtedy, gdy kochamy kogoś bez wzajemności. Są jednak ludzie, którzy nigdy się nie rozstają duchowo. Może ich nie być fizycznie obok, a zmieniają tor myśli i są w nich zawsze stanowiąc niezbędny element.