Otwarty związek – czy to para?
Związek cechuje przywiązanie i obietnica wierności, każde z partnerów ma poczucie wyłączności na drugą osobę. Więc czy otwarty związek to nadal związek?
Niektóre z par decydują się na otwarty związek, czyli tak zwane obopólne przyzwolenie na spotkania z osobami trzecimi oraz sex. Te pary wyznają pierwotną zasadę anty monogamizmu, akceptując fakt, iż człowiek jest istotą poligamiczną, wprowadzają w życie zasady bynajmniej nie konserwatywne. Te dwie osoby wierzą jednak w emocjonalne przywiązanie, którego nie zniszczy cielesna zdrada. Doznania fizyczne nie mają w takim przypadku wymiaru tak wzniosłej intymności, jak zaobserwowane jest to u par monogamicznych. Pojęcie zdrady nie istnieje dla tych osób. Patrząc ogólnie niczym się nie różnią, prócz tego, iż nie wyznają wyłączności na sex. Czy takie zachowanie to współczesna akceptacja ludzkich instynktów czy dewiacja związku w pojęciu konserwatysty? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania, jako osoba wyznająca staroświeckie poglądy w tym temacie, nie potrafiłabym się wyzbyć zazdrości oraz poczucia bezpieczeństwa, które daje mi indywidualizm i wyłączność.
Pary poligamiczne broniąc swoich przekonań, wykorzystują, bolesny wymiar zdrady w związku mono. Ich zdaniem oszukiwanie drugiej osoby to problem nadrzędny, swoją szczerość i otwarcie przedstawiają jako atut, gdyż w ich przypadku kłamstwa nie są konieczne. W tym momencie należy się z nimi zgodzić, jednak czy ta prawda i bezgraniczna szczerość nie rani? Czy związek poli to przymus wyboru między szczerością, a byciem oszukiwanym? Gdyby wszyscy ludzie na świecie przestali wierzyć w zdolność człowieka do wierności, to czy jedyną możliwością na zdrowy związek byłby poligamizm?
W tym temacie kryje się wiele aspektów emocjonalnych. Jeśli przestaniemy wierzyć w zdolność ludzką do monogamizmu, to czy to nie tak jakbyśmy przenieśli się w czasie do epoki kamienia łupanego? Czy rozwój cielesny, emocjonalny i mentalny populacji na przestrzeni setek tysięcy lat, zatacza krąg?