Kiedy mówimy ”Kocham”?
Znacie to uczucie, kiedy mając motyle w brzuchu, nie pozwalamy im ujrzeć światła dziennego?
Gdy nasze serce zaczyna bić mocniej, wraz z jego rytmem budzą się obawy. Już na starcie obawiamy się straty, przede wszystkim odrzucenia, braku wzajemności naszych uczuć. Wszystko to jest dowodem na to, iż zależy nam na drugiej osobie. Mamy jednak opory, by ujawnić osobie zainteresowanej, zawartość naszego umysłu. Ciężko jest pierwszemu, poruszyć tę kwestię, która jest delikatniejsza niż każda inna strefa związku. Tak krucha, że potrafi wszystko zniszczyć, nawet dobry sex i przyjaźń. Targają nami sprzeczne emocje, zastanawiamy się czy to uczucie znajdzie wzajemność. Co jeśli nie? Dochodzimy czasem do konkluzji, że lepiej nie mówić. Ale czy naprawdę lepiej? Czy jest odpowiedni czas? Oczywistym jest, iż tym czasem nie jest pierwsza randka. Więc która? Czy ten moment jest w istocie określony przez ramy czasowe? Chyba jednak nie. Możemy szukać najodpowiedniejszej chwili, momentu w którym, przestaniemy się bać. Jednak najlepszą chwilą by to powiedzieć, jest moment, w którym nasze usta same rwą się w potoku słów. Nie starajmy się ich powstrzymać. Zdać się na impuls, czy to ryzykowne? Może trochę, jednak impuls zapiera dech w piersi. Jest nieoczekiwany i prawdziwy. Mówiąc – kocham – pragniemy wiele dać partnerowi, pozwólmy sobie również dawać. Jeśli okazuje się, że nasze uczucie wyciągając rękę, napotyka na uścisk, wówczas euforia doznań uszczęśliwia nas. Jeśli jednak w niektórych przypadkach dzieje się inaczej, znajdźmy coś pozytywnego w tym doświadczeniu. Obdarzając kogoś uczuciem, mamy nadzieje na wzajemność. Jeśli nie otrzymujemy jej, nic tak naprawdę nie tracimy, gdyż nie można stracić czegoś czego się nie posiada. Tkwić w stłumionych uczuciach, to stan udręki, który prowadzi donikąd. Pozwólmy naszemu sercu radować się wspólnie, nie sprawiając, by czuło się ono odosobnione. Tylko wzajemność jest stanem, w którym pragnie się ono znaleźć.