Plotki przy kawowym stoliku – o narodzinach
Nasze spotkania przy kawie są bardzo interesujące. Chociaż, prawdę mówiąc, to rozmowy są o niczym. Ale i o wszystkim. Ile tematów zostaje poruszonych nikt nie zliczy, zawsze jednak wyłoni się jakiś wiodący.
Ostatnio prym wiódł temat urodzin trzeciego następcy tronu. Angielskiego, bo u nas panuje „bezkrólewie”. Tyle się o tym mówiło i pisało. Czyżbyśmy tęsknili za naszą, królewską rodziną, która by nam podniosła wskaźnik urodzeń? I jeszcze żeby mama bobaska była piękna po urodzeniu. Nawet jak zabiegi upiększające miałby trwać nie pięć, ale nawet osiem godzin, przed wyjściem do ludu. A ojciec nowo narodzonego? Usiadł za kierownicą i sam wiózł dziecko w domowe pielesze. Cóż za nieostrożność! Pełen emocji, nowo upieczony tatuś mógł przecież być rozkojarzony i nie panować w pełni nad autem. Książe czy nie, zawsze to przeżycie, szczególnie przy pierworodnym.
Inne wiadomości zrobiły się mniej ważne przez te ostatnie dni przed przyjściem na świat dziedzica korony. Całe szczęście już się urodził ! Ma także imiona, trzy, (bo jest trzeci w kolejce po berło?). Opada podniecenie, nie tylko u nas, na Wyspach także spokojniej się zrobiło, ale Anglicy kochają ród panujący i nie dziwi takie zainteresowanie.
A u nas? Skoro tak mało dzieci się rodzi, to każde powinno przychodzić na świat witane radośnie i mieć w perspektywie świetlaną przyszłość. Tu w kraju, a nie wyjazd za chlebem do na przykład, Brytyjskiej Korony. Ale być może właśnie perspektywa, że nasze dzieci, czy wnuki, będą kiedyś poddanymi Jej Królewskich Mości, powodowała w nas takie wzmożone zainteresowanie?