Litości dla malutkich papierków!
Taki niewinny mały skrawek papieru, leżący sobie obok kosza na śmieci, albo powiewem wiatru niepokojony, przesuwa się po chodniku z prawa na lewo i z powrotem. Budzi współczucie, bo nie znalazł swojego miejsca na świecie.
Widziałam, oburzyło mnie, zwróciłam uwagę, dostałam reprymendę za zawracanie głowy głupstwami. Dziecko cztero, może pięcioletnie, chyba z dziadkiem, na pewno z opiekunem i torebką karmelków, na spacerze. Maluch rozpakowuje cukierka i wpycha do ust, papierek rzuca obok siebie, chociaż pojemnik na śmieci stoi dosłownie dwa kroki od niego. Opiekun widzi, ale nie reaguje, ponagla tylko chłopczyka, żeby się pośpieszył. Podeszłam, wskazując kosz i delikatnie wypowiedziałam swoje zdanie na temat fruwającego skrawka makulatury. Pan się zirytował, że robię taki problem, jakby tu leżał, co najmniej, cytuję: „karton od telewizora”. Temperatura rozmowy szybko rosła, dlatego wrzucając niebiesko-żółte, przerosłe confetti do kosza, oddaliłam się, żegnana pomrukami niezadowolenia. Można nie dziwić się małemu amatorowi słodyczy, ale ten duży? Czy był amatorem wirujących w słońcu opakowań?
Przy takim podejściu do porządku w naszym otoczeniu, nigdy się go nie doczekamy. A przecież wszyscy żądamy czystości!