„Życie pogrążone miłością za pieniądze”
Carla van Raay – kontrowersyjna kobieta, która swoje doświadczenia opisała w książce „Boża ladacznica”. Biografia Carli, w której odnajdujemy smutek i radość, porusza temat prostytucji. Zjawisko, które współcześnie zaliczane jest do tzw. TABU. Na początku swojej książki pisze „Bóg tchnie swym oddechem i oto jesteśmy: różane, żywe postaci, krwiste i pewne siebie, na scenie o bardzo ograniczonej przestrzeni”.
Właśnie chodzi o tę przestrzeń, którą mamy do dyspozycji. Nasze środowisko dzieli się na tych, którzy dokładnie wiedzą jak chcą ją wykorzystać. Drugą część społeczeństwa ogarnia niewiedza, a wtedy człowiek łapie się czegokolwiek aby zapełnić pustkę. Oczywiście nie zamykajmy się w kategoriach, bo tutaj nie o to chodzi. Chciałabym dać tylko pewien punkt odniesienia.
Kobiety lekkich obyczajów, bo tak w łagodniejszy sposób można je określić, kierując się różnymi powodami, wkraczają na groźną ścieżkę jaką jest prostytucja. Aczkolwiek nie chcę zagłębiać się w ten zawód, przecież każda z nas wie, gdzie można je spotkać i na czym polega ta „profesja”. W tym artykule chciałabym odnaleźć odpowiedzi na pytania: dlaczego kobiety decydują się na ten krok i czemu zawładnięte takim stylem życia nie powiedzą: „STOP! Od życia chcę czegoś więcej”. Niestety, zagubiona wartość i szacunek do samej siebie, są trudne do odnalezienia.
Na początku skupmy się na pierwszym pytaniu. Od razu nasuwa mi się stwierdzenie, które w dzisiejszych czasach znajduje swoje odzwierciedlenie w każdej dziedzinie życia, chodzi o zdanie „jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Tak, tak. Przecież życie nawet na najniższym poziomie kosztuje, a przecież o pracę jest ciężko. Ten problem dotyka nie tylko ludzi młodych, ale również tych którzy od dawna na swoich barkach dźwigają bagaż doświadczeń. Taki powód kieruje naszą główną bohaterkę książki. Dziewczyna, która dłuższy okres życia spędziła w klasztorze, postanawia wkroczyć na ten niepewny grunt. Zrobiła krok w stronę zagłady. Jeden krok, który dokonuje rewolucji w jej życiu. Sama o sobie pisze, że „z trudem radziła sobie z rzeczywistością”. W tym zdaniu odnajdujemy kolejny powód. Rzeczywistość – szara, nudna, bolesna. To z nią codziennie walczymy, czasami jesteśmy zwycięzcami, innym razem przegrywamy. Z ludzką naturą jednak nie wygramy, przecież od wielu lat każdy z nas chce być doceniany, cokolwiek zrobi, chce czuć tę satysfakcje. Nie mówię tylko o szacunku otoczenia, ale o własnej akceptacji. U wielu kobiet w tej czynności odnajdujemy całkowity jej brak. Odrzucamy to co złe, przynajmniej się staramy. Jeżeli któraś z was nie zrozumiała mojej myśli. Wyjaśniam. Kobieta która nie wiąże końca z końcem, nie czuje się spełniona, kieruje swoje życie na ścieżkę prostytucji. Dlaczego? Ponieważ wtedy czuje, że w jakimś stopniu oczywiście, robi coś praktycznego (słowo użyte może zbyt kolokwialnie). Wtedy w świadomości kobiety jest „iskra pożyteczności”. Sprzedając swoje ciało, czasami i duszę, pomaga sobie i swoim bliskim, mam tutaj na myśli oczywiście sferę finansową. Co mamy się okłamywać – główny popęd to pieniądze. Jednak okazuje się to nie tylko chęć szybkich dochodów popędza dziewczyny do tego czynu. Nasza główna bohaterka, kieruję się także innym celem. Posłużę się cytatem, który wg mnie idealnie obrazuje jej idee. Mówi o sobie: „od tej chwili będę sobie wyobrażała, że jestem kimś, kto służy swoim klientom, kierując się przy tym wyłącznie pragnieniem zrównoważenia ich energii poprzez zaoferowanie im swoich cennych kobiecych soków, będą ode mnie wychodzili z uczuciem spokoju, błogostanu i oczyszczenia (…) a w ramach rewanżu moi klienci mnie również zrobią dobrze”. Wnioski same przychodzą, aczkolwiek zatrzymałabym się na słowie WYOBRAŻAŁA. A może dziewczyny do towarzystwa żyją we własnym, wymyślonym świecie? Po prostu wykreowały świat, który jest łagodniejszy, barwniejszy, inny od rzeczywistości. Żyją w bańce mydlanej, która stanowi metaforę bezpieczeństwa. W ten sposób uciekają od prawdy, która zazwyczaj jest bolesna.
Jest to naprawdę wymagający zawód, (chociaż nadal zastanawiam się czy nie jest to zbyt mocne określenie) który przynosi ból, odbiera szacunek, a kobietę po pewnym czasie ogarnia nienawiść do samej siebie. Lecz raz zaplątana w tę nierówną grę, nie umie się z niej wycofać. Nie wspominajmy o wygranej, bo tą zabawą kierują czarne zasady. Jednakże, kobiety po prostu chcą nie opuszczać planszy, bo jest im dobrze w tej, a nie innej pozycji, a rzucana kostka na której widnieje tylko słowo PRZEGRYWASZ, całkowicie nie ma wpływu na podejmowane decyzje. WYGODA, to jest odpowiedź na drugie pytanie, które wcześniej postawiłam. Może zbyt brutalnie, może niektóre czytelniczki nie zgodzą się ze mną, ale to jest mój subiektywny pogląd.
Na koniec jednak zostawiam was z pytaniem, na które ja do tej pory szukam odpowiedzi: „Jeżeli kobieta czuję potrzebę, by stworzyć pozytywny, konstruktywny motyw, czy nie próbuje przypadkiem ukryć pobudek mniej szlachetnych?” Jest to pytanie postawione przez Carlę. Dla dziewczyn które chcą zagłębić się w historie, polecam książkę „Boża ladacznica”